sobota, 26 stycznia 2013

Stołek

Jakiś czas temu kupiliśmy dla młodego mały drewniany stołek. Nie był niczym zabezpieczony i w ekspresowym tempie (jakieś dwie minuty, po oddaniu w ręce młodego :P) zaczął się brudzić. Trzeba go było polakierować. Pomyślałam więc, że przy okazji trochę go udekoruję. Zeszło mi nad tym stołkiem dużo czasu, bo robiłam go w przerwach pomiędzy innymi robótkami. W końcu ostatnia warstwa lakieru wyschła i można go było oddać właścicielowi:






Młodemu stołek się spodobał, a że nie zna się na decoupagu to nie wytykał mamie błędów :D  Lubi za to powtarzać nazwy wszystkich zwierzątek, które się na nim znalazły. W taki oto sposób mamy stołek do siedzenia i zabawkę edukacyjną w jednym :D

sobota, 19 stycznia 2013

Kręcę sobie...

Spodobało mi się to kręcenie młynkiem, a raczej jego rezultaty. Pięknie cieniowane wełny dają niesamowity efekt. Tym razem postawiłam na połączenie brązu z zielenią. Naszyjnik zamówiła moja mama i mam nadzieję, że takie połączenie jej się spodoba :)


Zrobiony jest z jednego sznurka, więc można go układać według własnych upodobań. Na krótko jak wyżej, lub zamotać dłuższą wersję:


Przeprosiłam się z szydełkiem, dzięki czemu naszyjnik ma także zapięcie przytrzymujące wszystko razem :)


Mam jeszcze motek wełny dla siebie i zamówienie na kolejny naszyjnik, więc jeszcze sobie pokręcę :D


niedziela, 13 stycznia 2013

Naszyjnikowy zawrót głowy

Zacznę od końca, czyli od pochwalenia się najświeższą robótką. Naoglądałam się prześlicznych dzierganych naszyjników na wielu blogach i w sumie było rzeczą do przewidzenia, że zachoruję na takowy :P Zamiast ograniczać się do jednego (wiecie jak trudno wybrać kolor?) postanowiłam od razu zaopatrzyć się w młynek dziewiarski. Korzystając z mojego nowego nabytku postanowiłam też wesprzeć Fundację WOŚP i jeden naszyjnik wystawiłam na aukcję Allegro.


Można go zalicytować tu http://aukcje.wosp.org.pl/modny-naszyjnik-zamotek-szalik-i763801

A dlla siebie zrobiłam taki:


Zrobiłam, założyłam i .... zakochałam się w nim bez pamięci :D Już robię listę z jakich kolorów powstaną następne :D Mam też zamówienia od rodziny, więc ferie zapowiadają się pracowicie.

Wrócę jednak na początek mojej przygody z motanymi szyjogrzejami. Pierwszy był bawełniany, o taki prosty (zdjęcia nie najlepsze, bo światła u nas dziś jak na lekarstwo):


Koleżanka go zobaczyła i zaraz złożyła zamówienie na dwa następne. Jeden podobny do tego wyżej, a drugi czarny z bordowymi kwiatkami z organzy. Niestety zdjęć nie zdążyłam zrobić. Z rozpędu sprawiłam sobie jeszcze jeden w pięknym morskim kolorze, z obrączką z koralików Toho.

Na młynku kolejny motek wełny i tak się tylko zastanawiam, kiedy ja się tym wszystkim nacieszę, skoro szyja tylko jedna :D